sobota, 9 kwietnia 2011

Rocznica tragedii Narodowej

Orzeł i reszka

6 sekund, które wstrząsnęły Polakami


Jan Maria Jackowski


Mija rok od katastrofy smoleńskiej. Z tego, co już wiemy, przeziera porażający dramat sytuacji i to, że załoga i pasażerowie przed śmiercią zdawali sobie sprawę ze zbliżającej się tragedii. Przed lotniskiem w Smoleńsku jest zagłębienie terenu, tam nastąpiło uderzenie w drzewo. Czas od tego zderzenia do całkowitej katastrofy samolotu to 6 sekund. To było 6 straszliwych sekund, które na trwałe wstrząsnęły Polakami.
W ostatnich dniach stało się to, co stać się musiało. Uległość polskich władz wobec Moskwy, nieudolność i niekompetencja organów państwa w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy, niezdolność do właściwego ustawienia postępowania na płaszczyźnie prawa międzynarodowego, zgoda na zastosowanie pod dyktando Moskwy konwencji chicagowskiej, brak zdolności do reprezentowania polskiej racji stanu, opieszałość i niezaradność służb, które przez 12 miesięcy nie były w stanie przygotować polskiego raportu na temat przyczyn katastrofy, powszechna krytyka działań władz, żałosne i wynikające z niskich pobudek blokowanie budowy pomnika, walka z krzyżem i wyjazd na narty Donalda Tuska w kluczowym momencie, gdy MAK ogłaszał swój raport, oraz fakt, że polskie władze nie były w stanie zareagować na ten dokument, co spowodowało, że rosyjska wersja wydarzeń już na trwałe ukształtowała światową opinię publiczną, spowodowały, iż premier wypowiedział słowa, które są sygnałem, że próbuje rakiem wycofać się z linii propagandowej, jaką przez rok uprawiał rząd i rządząca PO.
Donald Tusk w wywiadzie dla BBC w końcu stwierdził, że Rosjanie "są częściowo winni katastrofie polskiego prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, ale się do tego nie przyznają". Ponadto dodał, iż "próbują zatuszować" część okoliczności katastrofy. Tym samym przyznał rację tym, którzy od początku domagali się właściwej postawy polskich władz wobec narodowej tragedii, rzeczowego śledztwa i reprezentowania polskiej racji stanu. Ci Polacy byli ośmieszani i wyszydzani nie tylko przez przedstawicieli władzy, ale również przez służalcze wobec rządzących media i usłużnych komentatorów oraz tak zwane autorytety moralne, którzy ręka w rękę z Moskwą lansowali tezę o rzekomych naciskach na pilotów. Kwestia, czy wypowiedź premiera to nagłe olśnienie, czy raczej socjotechniczny trik, by zneutralizować opinię publiczną zbulwersowaną nieudolnością władz w sprawie wyjaśnia przyczyn katastrofy, jest pytaniem otwartym.
Dla wielu ludzi wierzących w minionym roku po katastrofie szczególnie bolesna była walka z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Krzyż został postawiony jako święty znak miłości i odkupienia, by upamiętnić modlitwą i zadumą ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu, wśród których byli przecież przedstawiciele różnych środowisk społecznych i politycznych. Jednak jego obecność i palące się znicze zostały najwyraźniej przez polityków PO uznane za groźną dla ich kalkulacji politycznych kanwę budowania mitu Lecha Kaczyńskiego. Walka z krzyżem stała się tym samym walką o usuwanie materialnych śladów pamięci po ofiarach katastrofy. "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem". Któż nie zna tego słynnego dwuwiersza, który w prostych i jasnych słowach oddaje istniejący u nas od wieków fenomen przywiązania do zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji kultury polskiej. Dlatego między innymi z krzyżem walczyli zaborcy, Niemcy i Sowieci w czasach II wojny światowej, a po wojnie komuniści. Dziś z krzyżem walczy "obóz postępu i demokracji".
W chwilach szczególnych Polacy odczuwają nieodpartą potrzebę bycia razem, by w jedności zamanifestować swoją postawę, swoje uczucia i oczekiwania. Tragedia smoleńska zamyka kolejny rozdział w naszych dziejach. 10 kwietnia na stałe wejdzie do kalendarium historii, a kto tego nie rozumie, ten nie rozumie istoty polskości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

POLSKA