niedziela, 27 lutego 2011

Z PRASY POLSKIEJ

Podzielone serce


Kilka dni temu media zaprezentowały kolejny sondaż zaufania społecznego. Szeroko komentowano drugą pozycję lidera lewicy, niekryjącego swego poparcia dla wszelkiego rodzaju działań wpisujących się w to, co Jan Paweł II określił mianem cywilizacji śmierci. Nie pierwszy to przykład "podzielonego serca" Polaków. Od lat da się zaobserwować swoistą narodową schizofrenię wielu naszych rodaków, deklarujących przywiązanie do wartości chrześcijańskich, oklaskujących Papieża, wypłakujących się przy okazji kolejnych rocznic jego śmierci, a zarazem popierających prawne próby dekonstrukcji rodziny czy przyklaskujących propozycjom ustawy zezwalającej na mordowanie ludzkich istnień. Niewątpliwie jest to skutek oddziaływania modernizmu, głęboko osadzonego w naszej kulturze. Wedle jego zasad nie istnieje obiektywne dobro i zło, zaś ocena działań ludzkich zależy od ich skutku. Kościół od początku zdecydowanie piętnuje relatywizm. Uderza on w sedno Ewangelii. Na destrukcyjne zjawisko zwracał uwagę ostatni sobór, wiele razy odnosił się doń Jan Paweł II. Surowo ocenia go także Benedykt XVI w książce-wywiadzie "Światłość świata".
"Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie". Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii stanowią jasne kryterium. Tu nie ma miejsca na interpretacyjną dowolność, negocjacje. Święty Jan wyraża tę myśl bardziej dosadnie: "Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3, 14-16).
Prawda jest taka, że słowa Chrystusa nam wszystkim sprawiają trudność. Żyjemy w świecie, który ponad wszystko wyniósł kulturę posiadania, propagowaną koncepcję szczęścia uzależnił od statusu materialnego. Mami obietnicami ziemskiego raju, ukazując zarazem Pana Boga co najwyżej jako relikt przeszłości, którym nie warto zawracać sobie głowy. Gubi się chrześcijańska tożsamość. Nie wiemy, kim jesteśmy! Zaczyna się dreptanie w miejscu, szukanie winnych swojego położenia, bezładna szarpanina. Na koniec zatraca się sens życia. Mamona zwycięża.
Jezus nie każe porzucać pracy, zanurzyć się w błogostanie gnuśności i stagnacji. Przypowieść o talentach zawiera jasne przesłanie: otrzymujesz od Boga dary - twoim obowiązkiem jest je pomnożyć, niezależnie od tego, kim jesteś i co robisz. Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli nie zachęca do wystąpienia przeciwko strukturom społecznym, zakwestionowania porządku społecznego. Chodzi o proporcje. "Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie" - ponad miarę, zabijając się w szaleńczym biegu za tym, by więcej mieć, dostatniej żyć, wyrastać ponad przeciętność. "Starajcie się naprzód o królestwo (Boga) i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane". Tylko ta kolejność jest w stanie zagwarantować pokój i harmonię. Mamona to nie tylko pieniądze. Najbardziej zazdrosnym bożkiem, który nie chce się dzielić niczym z nikim jest ludzkie "ja". Egoizmu nie da się pogodzić z wiarą, tak jak ognia nie da się zmieszać z wodą. Człowiek zakochany w sobie nigdy nie zaakceptuje Boga jako swojego Pana. Zawsze będzie On zagrożeniem dla jego "wolności". Problem leży w tym, że w swojej naiwności żyjemy złudzeniem, iż jest to możliwe. I dlatego przegrywamy.

ks. Paweł Siedlanowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

POLSKA